sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 2.

Wrześniowy wieczór w Londynie był niespotykanie ciepły. Stałam oparta o latarnie na przeciwko Regent's Park i uważnie obserwowałam każdego przechodnia, aby przypadkiem nie przegapić oczekiwanej przeze mnie osoby. Po dziesięciu długich minutach w końcu go ujrzałam. On najwyraźniej też mnie zauważył, bo sunął w moją stronę, jedną ręką przegarniając swoje bujne loki, a drugą trzymając w kieszeni obcisłych spodni. Miał na sobie koszulę w kratę i czarny płaszcz. Jak zawsze wyglądał nadzwyczaj dojrzale i przyzwoicie, jak prawdziwy dżentelmen. Gdy już jego sylwetka była tylko parę kroków od mojej, nagle dopadł mnie stres. Nawet nie myślałam nad tym, jak mam się z nim przywitać. Mam go przytulić, pocałować policzek, a może wystarczy zwykłe "cześć"?
-Przepraszam. - wypaliłam, zanim loczek zdążył coś powiedzieć, a gdy spostrzegłam jego zdezorientowany wyraz twarzy, dodałam. - Za to, że o wszystko cię obwiniałam, nie odzywałam się, nie chciałam się spotkać. Przepraszam. Jestem idiotką i...
-Nie jesteś. - przerwał mi chłopak. - Słusznie mnie obwiniałaś. Zadziałałem zbyt pochopnie. Powinienem nad sobą zapanować. To ja przepraszam.
Staliśmy przez kilka sekund w zupełnej ciszy, patrząc wzajemnie na swoje buty. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, co spowodowało, że wzrok lokowanego skierował się na moją zaczerwienioną twarz. Ja także podniosłam głowę, nie mogąc zapanować nad szerokim uśmiechem.
-O co chodzi? - zdawał się kompletnie nie wiedzieć, co spowodowało mój nagły wybuch śmiechu. Mimo tego zauważyłam, że kąciki jego ust również się uniosły.
-Harry... - wydusiłam, już kompletnie, nie mogąc powstrzymać nagłego chichotu. - Fajne buty.
Styles spojrzał na swoje niczym kowbojskie obuwie i także wydał z siebie dźwięk rozbawienia.
-To mój styl. - odparł pewnie. 
-Chyba brak stylu. - odrzekłam zgryźliwie i ruszyłam przed siebie, przy tym go omijając.
-Nienawidzę cię. 
Usłyszawszy to zatrzymałam się, będąc wciąż tyłem do niego. Na chwilę przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, były pełne łez. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę chłopaka, aby rzucić mu się na szyję. 
-Tęskniłam. - wyszeptałam w jego kołnierz, przypuszczając, że przyjaciel nie zdołał tego usłyszeć.
-Ja też. - odpowiedział po chwili, puścił mnie, wziął pod rękę i razem udaliśmy się w stronę naszego ulubionego miejsca.
_________________________________________________________________________________

Z minuty na minutę czułam się coraz wspanialej. Powoli zapominałam, jakie uczucia targały mną przez ostatnie dwa miesiące i dlaczego właściwie unikałam swojego przyjaciela. Przy nim naprawdę czułam się sobą.
-Niedługo wznawiamy nagrania na nową płytę, mam nadzieję, że Niall pojawi się w studio. - odparł, tym samym przywracając mnie do rzeczywistości. Momentalnie przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo chciałam się spotkać ze Stylesem.
-Też mam taką nadzieję. - wyszeptałam i przegryzłam wargę w oczekiwaniu na słowa, którego zaraz miały wypłynąć z ust loczka.
-Nie wiesz, kiedy wróci?
-Nie. - przyznałam się bez chwili wahania, aby jak najszybciej przebrnąć przez ten blok pytań.
-Ani gdzie jest? -
-Nie mam pojęcia. - czułam, że moje oczy robią się wilgotniejsze niż powinny.
-Nie kontaktowałaś się z nim ostatnio?
-Gadałam z nim wczoraj, ale krótko. Chciałam się umówić, ale powiedział, że nie ma czasu.
-Nie dziwię mu się. - odpowiedział, co wywołało u mnie niemałe zainteresowanie.
-Jak to? - spytałam, chcąc poznać powód, dla którego blondyn zareagował tak niskim entuzjazmem na wieść, że chce się z nim spotkać.
-Chloe zastanów się. - jego barwa głosu zmieniła się na mocno poważną, co w innej sytuacji bardzo by mnie rozśmieszyło, jednak tym razem zmarszczyłam brwi i uważnie go słuchałam. - W ciągu dwóch miesięcy widzieliście się może z pięć, może sześć razy, a nawet wtedy wykazywałaś małe zainteresowanie jego osobą. Jak myślisz, co wtedy czuł?
-Mi też nie jest z tym dobrze. Doskonale o tym wiesz. - wypaliłam oburzona, czując, że chłopak chce mnie oskarżyć za dziwne zachowanie Nialla. - Nie chciałam go odpychać, po prostu..
-Tak jakoś wyszło. - dokończył za mnie loczek, wnioskując, że nic innego nie przyjdzie mi do głowy.
-Ten czas nie był dla mnie prosty.
-Dla niego widać też nie. - chłopak nie krył irytacji.
-Mówisz, jakby to wszystko była moja wina. - zatrzymałam się, a Harry po chwili zrobił to samo, widząc, że nie zamierzam iść dalej.
-Dobrze wesz, że tak nie uważam. Wytłumaczyliśmy to sobie. - odparł spokojnie i zrobił parę kroków w moją stronę.
-Chyba jednak nie do końca. - cofnęłam się, aby uniknąć z nim jakiegokolwiek fizycznego kontaktu.
-O czym ty mówisz?
-Nie chciałam odpychać od siebie Nialla. Kocham go.
-Wiem to. - odrzekł chrapliwie.
-Jednak to co się stało...to między nami...- nie wiedziałam, co dokładnie chciałam powiedzieć, a co dopiero jak to ubrać w słowa. Uniosłam głowę, aby chłopak dokładnie mógł zobaczyć moją twarz w świetle latarni. Miałam nadzieję, że zrozumie, co takiego chce mu przekazać, jednak jego mina pozostawała bez wyrazu. Kompletnie nie wiedział, jaką walkę toczyłam ze swoimi myślami. Nie ma zielonego pojęcia. Odczekałam jeszcze chwilę, aby poukładać słowa, które za chwilę miały wyjść przez moje usta. Harry wciąż wbijał we mnie swe żądne wyjaśnień spojrzenie.
-To nie pozwalało mi spojrzeć mu w twarz. - oznajmiłam, a on w końcu pozwolił swoim nozdrzom powoli wypuścić powietrze, które najwidoczniej przez ten cały czas uporczywie trzymał w płucach. Nie mogłam oprzeć się nieodpartemu wrażeniu, że oczekiwał usłyszeć coś innego. Odrzuciłam tę myśl od siebie i kontynuowałam.  - Przez te ciągnące miesiące głowiłam się nad tym, czy wyznać mu prawdę, czy nie. Zastanawiałam się, jak na to zareaguje. Nie chciałam go stracić. Gdy w końcu chciałam się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, on odpowiedział, że nie może. - mój wzrok automatycznie powędrował na kamienny chodnik. Ta sprawa jest teraz najważniejsza, na wyjaśnienie innych znajdziemy jeszcze czas. - W ogóle nie mogę tego pojąć. Myślałam, że chce mnie zobaczyć.
-Nie do wiary! Naprawdę myślałaś, że on tak po prostu zgodzi się na spotkanie i rzuci ci się w ramiona? - loczek nie wytrzymał furii, która od początku tej rozmowy, gdzieś w nim drzemała. - Chloe ty go odseparowałaś od swojego życia. Ani razu pierwsza nie wykazałaś inicjatywy, aby porozmawiać z nim, spotkać się, porozmawiać. Opowiadał mi, całkowicie przygnębiony, że po twoim ostatnim koncercie, który obejrzał od początku do końca, byłaś zbyt zmęczona, aby się z nim gdzieś wyrwać. Poczuł się niepotrzebny. Rozumiem, że byłaś rozdarta, ale dziewczyno, on nie zdawał sobie z tego sprawy! Tak bardzo nie chciałaś go stracić, że w końcu to się stało. - stałam jak wryta, nie wierząc w swoją głupotę. Wszystko co powiedział Harry boleśnie odbijało się w mojej głowie jak echo. Przez ten cały czas użalałam się nad sobą. Płakałam na myśl o tym, jaką krzywdę zrobiłam Niall'owi, nie wiedząc, że właśnie w tym samym momencie wyrządzałam mu jeszcze większą przykrość. On nie był niczego świadomy. Pewnie siedział w domu i zastanawiał się, co zrobił nie tak, a tym samym niczego nie był winien. Teraz jest już za późno. Uciekł. Nie chce mnie widzieć.
-To co mam teraz zrobić? - spytałam, a mój głos zadrżał. Czułam, jak słone stróżki łez wpływają mi do ust.
-Znajdź go. - odpowiedział twardo chłopak. - Albo daj sobie spokój i zapomnij.
Po ostatnich słowach, wypowiedzianych przez mojego przyjaciela, poczułam strach. Wielki strach, któremu towarzyszył atak paniki. Co się stanie, kiedy mi nie wybaczy? Czy zrozumie? Czy zdołam mu wyjaśnić kim tak naprawdę jest dla mnie Harry? Czy będę w stanie w końcu w prost powiedzieć to samemu Harremu? 
________________________________________________________________________________

Wróciłam do domu i gdy tylko przypomniałam sobie wszystko, o czym uświadomił mnie lokowany, chciałam zapaść się pod ziemię. Jak mogłam być taka głupia? Nieustannie zadawałam sobie to pytanie, od krótkiego zawiadomienia Jane o moim powrocie, wejścia schodami na górę, nieudanej próbie wymycia z siebie całej frustracji pod zimnym prysznicem, do ułożenia się na swoim wielkim łóżku nasiąkniętym gorzkimi łzami. Zachciało mi się lecieć do Londynu i spełniać marzenia.
Wszystko wydawało mi się żałosne i nieodwracalne. Nawet jakbym go teraz znalazła, to co bym mu powiedziała? ,,Hej, sorry, że od jakiegoś czasu miałam cię dupie, ale po prostu nie wiedziałam, jak powiedzieć ci o tym, że całowałam się z twoim przyjacielem, ale teraz jak już wszystko wiesz, to może wypijemy kakao?"
-Beznadzieja. 
Zamaszyście chwyciłam słuchawki, które leżały na nocnej szafce i wetknęłam je do okrągłego wejścia w telefonie. Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i spróbowałam wyłączyć myśli. W pewnej chwili rzeczywiście mi się to udało. Poczułam jak cały stres i ciężar powoli gdzieś się ulatniał, ale nie trwało to długo. Do moich uszu dotarły pierwsze dźwięki napisanej przeze mnie piosenki, która na domiar tego wszystkiego była o Niallu i o naszej pierwsze niesamowitej randce. Today was a fairytale. Boże, co bym dała aby teraz się tam znaleźć...Aby wszystko było tak jak wtedy. Zamknęłam oczy, aby choć na chwilę przenieść się w tamto miejsce i nagle oprzytomniałam. Tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Momentalnie wyłączyłam piosenkę i wybrałam numer do Stylesa.
-Odbierz, błagam. - mówiłam gorączkowo do aparatu, aż moje modły zostały wysłuchane. - Chyba wiem, gdzie jest Niall!
-Co? Chloe, nie rozumiem. Powiedz po angielsku.
Byłam za bardzo podniecona, aby myśleć, nad tym jak to powiedzieć po angielsku. Czułam, gdzie jest mój Irlandczyk i wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma od tego, aby jak najszybciej się tam dostać, nawet Jane. Tym razem stuprocentowo byłam pewna, że chce go zobaczyć i bez owijania wszystko mu wyśpiewać. Jednak nie mogłam pozbyć się obawy, która krążyła mi gdzieś tam z tyłu głowy, o tym, że mogę być w błędzie. Może wcale go tam nie ma. Nawet poprzednio się nie rozłączając, rzuciłam komórkę na pościel i jak najszybciej przysunęłam laptop bliżej siebie. Uruchomiłam go, włączyłam przeglądarkę i wystukałam adres strony, gdzie zazwyczaj kupowałam bilety lotnicze. Muszę się przekonać. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 1.


-Chloe, obiad!
Niechętnie zsunęłam się z chłodnej pościeli i udałam się w kierunku drzwi. Moja dłoń zatrzymała się na klamce, a ja głęboko westchnęłam. Dzisiaj, to zrobię. Przełknęłam ślinę i otworzyłam drzwi. Zeszłam po schodach i za chwilę znalazłam się w kuchni, gdzie unosił się przepyszny zapach kurczaka.
-Och, już myślałam, że nie zejdziesz. - odetchnęła Jane, która przez te dwa miesiące bardzo martwiła się o mój stan psychiczny. - Siadaj, zaraz podam jedzenie.
Posłusznie opadłam na krzesło, stojące najbliżej mnie i jak głupia zaczęłam wpatrywać się w bladoróżowy obrus. Muszę do niego zadzwonić. Po tej myśli, postanowiłam, że po obiedzie od razu to zrobię. Posiłek przebiegł w ciszy, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, gdyż myślami nie byłam na tej samej planecie, co Jane i David, którym nie schodził uśmiech na twarzy z powodu zbliżającego się ślubu.
Podziękowałam za posiłek, odstawiłam talerz do zmywarki i szybko pobiegłam na górę po swój telefon. Wystukałam na klawiaturze już tak znany mi numer i wstrzymałam oddech. Teraz albo nigdy. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i po dwóch sygnałach usłyszałam tak pociągający mnie głos.
-Tak, słucham?
-Niall? - spytałam retorycznie z drżącym głosem. - Możemy się dziś spotkać?
-Dzisiaj?
-Tak, dzisiaj. W naszej kawiarni.
-Przykro mi Chloe, nie dam rady. - jego odpowiedź zbiła mnie nieco z tropu.
-Uhm...to może jutro? - zapytałam zniechęcona.
-Zobaczę. - odpowiedział obojętnie, co bardzo mnie zdziwiło. Myślałam, że chce się ze mną spotkać.-To do jutra? - starałam się, aby mój głos zabrzmiał pogodnie.
-Zadzwonię. - odpowiedział krótko i rozłączył się. Przez chwile stałam jeszcze z komórką przy uchu, kompletnie osłupiała. Nie wiedziałam, jaki był powód tej nagłej zmiany nastroju chłopaka i suchości w jego słowach, ale jednego byłam pewna, coś było nie tak.
________________________________________________________________________________________

Może to się dzieje tylko w mojej głowie. Może tylko to sobie wymyślam. Wszystko jest ok. Po prostu nie widziałam go tydzień - przekonywałam samą siebie, powtarzając w kółko te słowa do swojego odbicia w lustrze. Nagle usłyszałam strzyknięcie otwierających się drzwi do mojego pokoju i lekko podskoczyłam, wybudzając się z transu. Powoli wyłoniłam się ze swej łazienki, a moim oczom ukazał się niespodziewany gość.
-Liam? Co tu robisz?
-Przyszedłem się z tobą zobaczyć. Dość długo się nie widzieliśmy. Gdzie się podziewałaś?
Wylewałam łzy w swoją pościel, ponieważ pocałowałam jednego z twoich przyjaciół z zespołu, będąc w związku z innym z tego samego bandu.
-A wiesz, wywiady, koncerty, gale...- odpowiedziałam wymijająco.
-Nie widziałem cię na ostatniej gali. Co to było? - chłopak zastanowił się przez chwilę. - Ach tak! Teen Choice Awards. Nawet zdobyłaś statuetki. Dlaczego nie przyszłaś? Przecież zazwyczaj nigdy nie opuszczasz żadnej gali. - słuszne spostrzeżenie.
-Nie miałam czasu. - odparłam i zajęłam się długopisem leżącym na toaletce, aby tylko nie patrzeć na zagadkowy wzrok Payno. - A wy coś wygraliście?
-Niall ci nie mówił? - spytał już kompletnie zdezorientowany.
-A coś wspominał, teraz sobie przypominam. - powiedziałam szybko, uzmysławiając sobie, że rzeczywiście Irlandczyk mógł mi o tym wcześniej mówić, ale ze względu na mój stan albo go nie słuchałam albo stwierdziłam, że jest to mniej ważna sprawa w porównaniu z tym, co wydarzyło się niecałe dwa miesiące temu w mojej kuchni. - Ściąłeś włosy? - zagadnęłam, chcąc jak najszybciej odwieść go od zadawania kolejnych pytań na temat, gdzie bywałam przez ostatni czas.
-Miesiąc temu. Chloe co się z tobą dzieje? - wybuchł Liam, najwyraźniej za długo tłumiąc w sobie te pytanie.
-O co ci chodzi? - udałam głupią, tym razem z zaciekawieniem wpatrując się w kremowe zasłony przy oknie, które Jane powiesiła wczoraj rano. Chyba chciała mi tym poprawić humor. Niestety na nic.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. - chłopak wstał, a jego pokorna twarz zmieniła się na poważnie rozgniewaną. Udałam, że mnie to nie rusza i podeszłam bliżej zasłonki, aby dokładniej się jej przyjrzeć. - Nie byłaś u nas jakieś dwa miesiące, nie odbierasz od nas telefonów, zwłaszcza od Harry'ego, który też udaje, że nic się nie dzieje, z Niallem nie ma kontaktu już od tygodnia.
-Słucham? - po ostatniej informacji mój wzrok przerzucił się na Payne'a. - O czym ty mówisz?
-Wyjechał. Mówił, że jedzie do Horsham, ale dzwoniliśmy do jego rodziców. Oni też nie wiedzą, gdzie jest.
-A media? Nie sprawdzaliście w internecie? - szybko rzuciłam się w stronę laptopa, leżącego na moim łóżku, które było jego stałym miejscem przez ostatnie rozpaczliwe miesiące.
-Chloe, sprawdzaliśmy. Nikt go nie widział przez ostatni tydzień.
-Ja z nim rozmawiałam. - nagle się ocknęłam. - Dzisiaj. Przez telefon. Pytałam go, czy się spotkamy, powiedział, że nie ma czasu.
-Powiedział ci, gdzie jest? - zapytał z nadzieją Liam.
Gorączkowo penetrowałam zakamarki swojej pamięci, chcąc przypomnieć sobie cokolwiek, co doprowadziłoby do informacji obecnego miejsca przybywania blondyna.
-Nie Nic nie powiedział. - odparłam z rezygnacją, a do moich oczu automatycznie napłynęły łzy. Co ze mnie za dziewczyna? Nawet nie zainteresowałam się tym, co robi mój chłopak; gdzie jest, jak się czuje. Po tygodniu niewidzenia się i nierozmawiania, zdołałam tylko wykrztusić pytanie, 'czy się spotkamy' i zwykłe 'do jutra'. Nic dziwnego, że nie chciał się ze mną zobaczyć. Jestem beznadziejna.
-Co z tym zrobimy? - Liam położył ręce na biodrach i wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi.
-Nie wiem. - opuściłam głowę, ukrywając dłonią swą zapłakaną twarz.
-Aha, fantastycznie. - oznajmił Payno, nie kryjąc zdenerwowania. - Daj znać, jak będziesz miała pojęcie, gdzie jest twój chłopak. Na razie spadam. - wyszedł,  zanim spróbowałam wykrztusić chociaż słowo.
W sekundę wybuchnęłam gromkim płaczem i zaczęłam energicznie poruszać się po pokoju, zapewne wyglądając przy tym jak obłąkana. Co jest ze mną nie tak? Wszystko było takie wspaniałe. Kolacja w Nowym Jorku, wspólne spacery, pisanie piosenek, śpiewanie karaoke, leżenie na łóżku i nabijanie się ze zdesperowanych hejterów, robienie twitcamów, picie kakaa w naszej kawiarni...Czemu to wszystko zepsułam?
Gdy tak obwiniałam samą siebie, jeszcze bardziej się dołując, nagle zadzwonił telefon. Szybko pochwyciłam się z łóżko, mając nadzieję, że na wyświetlaczu zobaczę imię blondyna. Jednak mimo, że ta osoba ma blond włosy, nie był to mój Irlandczyk. Była to moja przyjaciółka ze stanu Pensylwania.
________________________________________________________________________________________

-Wyglądasz okropnie. - oznajmiła na przywitanie lokowana blondynka.
-Ciebie też miło widzieć Taylor. - uśmiechnęłam się, co raczej bardziej przypominało grymas i przytuliłam przyjaciółkę.
-Gdzie się podziewałaś? Nie widziałyśmy się sto lat. - zadała to samo pytanie co Liam, oddając swój płaszcz szatniarzowi. Odczekałam aż dziewczyna zajmie miejsce na przeciwko mnie, upiłam łyk wody i zaczęłam swoje tłumaczenia.
-Nie czułam się ostatnio zbyt dobrze. Przez ostatnio wydaną płytę i rolę w nowym filmie, paparazzi nie dają mi żyć. Praktycznie nie mogę już wystawić nosa z domu.
-A jednak to zrobiłaś. - zauważyła Tay. - I siedzimy tu, nikt nie zwraca na nas uwagi i jest całkowicie spokojnie.
-To jest elegancka restauracja Taylor. - prychnęłam. - Dziwne jakby ktoś rzucał się tu na nas z aparatem. - zaśmiałam się, ale blondynka pozostała niewzruszona.
-Myślę, że przesadzasz. - odrzekła. -Albo zmyślasz. - skierowała na mnie swój palący wzrok, a ja czułam się jak na przesłuchaniu o morderstwo, gdzie byłam głównym podejrzanym. -Nie owijaj w bawełnę, tylko mów co się dzieje.
-To nie jest takie proste...
-Jestem twoją przyjaciółką Chloe, możesz powiedzieć mi wszystko. - położyła rękę, na mojej, która leżała bezruchu na stoliku, obok talerza już od jakiś pięciu minut. Odważyłam się spojrzeć jej w oczy i wtedy zrozumiałam, że u niej moja tajemnica będzie bezpieczna, a ja w końcu będę mogła się wygadać. Uśmiechnęła się do mnie, czując, że moje napięte mięśnie się rozluźniają. Odsunęła rękę, aby chwycić szklankę z wodą i upiła z niej łyk, a ja poszłam w jej ślady, po czym odchrząknęłam. Nadszedł czas, aby ktoś inny dowiedział się o tym, co tłumiłam w sobie już przez długi czas.
_______________________________________________________________________________________

Przez pierwsze 3 minuty, blondynka patrzyła jak wryta na biały obrus, okrywający nasz stolik. Miała otwarte usta, najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedząc, co w tej sytuacji było by najbardziej odpowiednie.
-Taylor. - pomachałam jej ręką przed twarzą, próbując ją sprowadzić na ziemię. Dziewczyna powoli przeniosła wzrok na mnie.
-Jak mogłaś? - jej głos zadrżał, co nieco mnie zdziwiło.
-Wiem, jestem okropna. Sama nie wiem, jak mogłam to zrobić Niallowi.
Blondynka momentalnie podniosła się z siedzenia.
-Jak mogłaś to zrobić mnie?! - osoby siedzące najbliżej nas przerwały rozmowę i dyskretnie zaczęły na nas spoglądać.
-C..co? - patrzyłam na nią jak na zupełnie obcą, w tym czasie łącząc wątki, zastanawiając się, czy powiedziałam coś, co mogłoby ją obrazić.
-Przecież wiesz, że podoba mi się Harry. Pisaliśmy, spotkaliśmy się parę razy, a ty tak po prostu go całujesz?!
Zamarłam i tym razem, to ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Patrzyłam na nią z wybałuszonymi oczyma, nie wierząc w to, co przed chwilą mi zarzuciła. Dziewczyna przegarnęła włosy i przywołała kelnera.
-Poproszę rachunek.
-Chyba sobie żartujesz. - zdołałam wydukać. Blondynka tylko wzruszyła ramionami, zapłaciła i poprosiła o swój płaszcz. - Tay, nie idź. Porozmawiajmy.
-Już długo gadałyśmy. - rzuciła dziewczyna i szybko wyszła z budynku. Spojrzałam po twarzach wszystkich snobów, którzy byli oburzeni całą sytuacją, która wydarzyła się w tak gustownej restauracji. Co tu się przed chwilą stało? Dłużej nie zwlekając, wybiegłam za przyjaciółką i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam ją siedzącą na pobliskim murku.
-Tay - zawołałam i od razu do niej podbiegłam. Dziewczyna miała ukrytą twarz w dłoniach, ale przez jej szloch domyśliłam się, że płacze.
-Przepraszam Cię Chloe. - wydusiła załamanym głosem, zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć. - Zachowałam się jak idiotka. Jeszcze na oczach tych wszystkich ludzi. - nie przerywałam jej, bo miałam dokładnie takie samo zdanie. - Harry nie odzywał się do mnie od ponad miesiąca, a ja nie wiedziałam, jaki jest tego powód. Zaczęłam obwiniać siebie, a teraz jak mi to opowiedziałaś...
-Zrozumiałaś, że nie byłaś niczemu winna. - dokończyłam za nią, a ona przytaknęła i znowu zakryła twarz, ale tym razem aksamitnym szalikiem.
-Jestem okropną przyjaciółką. Muszę w końcu nauczyć się trzymać swoje nerwy na wodzy. Nie oczekuję, że mi to wybaczysz...
-Chodź do parku, przejdziemy się. - przerwałam jej. - Będziesz miała okazję zareagować na moją opowieść odpowiednio. - szturchnęłam ją ramieniem, a ona odważyła się na mnie spojrzeć. Jej wyraz twarzy dosłownie wyrażał to, że jest jej bardzo głupio i przykro. Wstała, a ja wzięłam ją pod rękę. Dziewczyna najwidoczniej była zaskoczona moją nagłą uprzejmością, a ja za to puściłam do niej oczko.
-Każdemu zdarza się czasem wybuchnąć. - szepnęłam, wspominając dawne czasy.
_________________________________________________________________________________________

-I nikt nie widział go od tygodnia? - spytała po raz kolejny Taylor, wcinając gofra.
-Nie. Nikt nie wie, co się z nim dzieje. Zadzwoniłam do niego wczoraj, ale... - przerwałam, klnąc na siebie w myślach. -...nie zapytałam, gdzie jest.
-W końcu wróci. - powiedziała Tay, a ja przyznałam jej rację. - Ale pozostaje pytanie, co wtedy?
-O tym nawet boję się myśleć.
-Chcesz mu powiedzieć całą prawdę?
-Chyba powinnam. Jak uważasz? - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, oczekując najlepszej rady.
-Kochasz go? - zapytała niespodziewanie przyjaciółka.
-Tak. - odparłam bez wahania.
-A kochasz Harry'ego? - to pytanie było jeszcze bardziej niespodziewane. Kawałek gofra, który zamierzałam połknąć, utknął mi w przełyku. - Jest moim przyjacielem.
-Ale co do niego czujesz? - lokowana nie dała za wygraną.
-Eh... - popiłam gofra wodą i przetarłam oczy ze zmęczenia. - Kocham go. Kocham go jak przyjaciela, brata, najbardziej zaufaną osobę, ale nie jestem w nim zakochana. To Niall jest tym, o którym myślę całymi dniami, pragnę, pożądam. Oboje sprawiają, że jestem szczęśliwa, dają mi poczucie bezpieczeństwa, w ich towarzystwie czuję się jak krainie czarów, ale uczucia do obydwu różnią się, a...
-A Harry chce, żebyś czuła do niego to samo, co do Nialla - wyrecytowała Tay, dokańczając za mnie.
-To się nie stanie. Nie wyobrażam sobie siebie i Harry'ego razem.
-Gadałaś z nim o tym? - zapytała, upiwszy łyk wody ze swojej szklanki.
-Nie. - odpowiedziałam po chwili namysłu. - Co prawda, jak na razie obwiniałam go o wszystko.
Blondynka skierowała na mnie znaczące spojrzenie. - Boże, jaka ze mnie idiotka - palnęłam się w czoło z taką siłą, że aż przez chwilę przed moimi oczami pojawiły się czarne mroczki. - Stracę ich obydwu przez swoją głupotę.
-Może jeszcze nie jest za późno. - powstrzymywała mnie na duchu przyjaciółka. - Zadzwoń do niego. Musicie sobie w końcu raz na zawsze wszystko wyjaśnić.
-Masz rację. - niewiele myśląc chwyciłam za telefon.
-Ej, mała. Spokojnie. Masz jeszcze czas. - odparła blondynka, wzywając kelnera, aby zapłacić, za gofry.
-Zmarnowałam go już zbyt wiele.